~ WYSZPERANE W SIECI • MUZYKA • RECENZJE • ARTYKUŁY ~

Historia nowej legendy

Dokonali rzeczy niebywałej, podbili Stany Zjednoczone! Od czasów Beatlesów i Stonesów stali się pierwszym brytyjskim zespołem gitarowym, który za Atlantykiem wywołał tak wielkie i długofalowe zainteresowanie milionów odbiorców.

Ta sztuka nie udała się nawet braciom Gallagher i ich Oasis. Każda z czterech studyjnych płyt Coldplay osiągała na amerykańskim rynku multiplatynowy nakład. Czy rzeczywiście obcujemy z grupą, która w nowe milenium wprowadziła stadionową muzykę rockową w sposób godny następców Pink Floyd i zespołu U2? I jak bardzo temu sukcesowi przysłużyło się małżeństwo wokalisty zespołu ze słynną hollywoodzką aktorką? Pytania te bledną w obliczu głosu publiczności. Tu nie ma wątpliwości: Londyńczycy jedenaście lat po wydaniu debiutu mają legiony wielbicieli!

Przyjeżdżają do naszego kraju w szczególnym momencie swojej kariery. Fani na ich nowy album czekają długie trzy lata. Czy grupa Coldplay gotowa jest do walki o zachowanie bezsprzecznego w poprzedniej dekadzie statusu mega gwiazdy? Nadchodzący koncert na festiwalu Open’er będzie niepowtarzalną okazją do sprawdzenia formy Chrisa Martina i kolegów.

Z piwnicy na szczyty list przebojów

Zaczynali jak każda alternatywna grupa, pracowali na rozgłos przez kilka lat, wydając single w niezależnych oficynach, szlifując materiał na pierwszy longplay. Jednak, już tu kończy się opowieść o standardowym zespole indie. Album Parachutes wydany na Wyspach Brytyjskich w wakacje 2000 roku nie tylko został ciepło przyjęty przez rodzimą publiczność, ale w mgnieniu oka stał się importowanym przebojem amerykańskiego rynku, bo już jesienią płyta doczekała się tam oficjalnej premiery. W znacznej mierze akustyczne, melancholijne piosenki kwartetu zebrane na albumie trafią w efekcie do odtwarzaczy ponad dwóch milionów Amerykanów. Mało kto wtedy spodziewał się jednak, że dla grupy Chrisa Martina będzie to dopiero początek prawdziwego pochodu przez meandry show-biznesu.

Za sprawą drugiego ~ bogatszego, wręcz epickiego – albumu A Rush of Blood to the Head Coldplay stali się najpopularniejszym nowym zespołem na świecie. Cztery przebojowe single wywindowały nakład płyty na niebotyczny pułap ponad dziesięciu milionów egzemplarzy. Wkrótce do fascynacji piosenkami brytyjskiego zespołu przyznali się P. Diddy, Alicia Keys, Beyonce i Jay-Z, czołowe postacie sceny hip-hop/r’n’b. Gdy pod koniec 2002 roku świat obiegła wiadomość o związku Chrisa Martina z aktorką Gwyneth Paltrow, nazwa grupy zaczęła pojawiać się na czołówkach wszystkich mediów śledzących życie gwiazd. Stało się jasne ~ od tej pory Martin zawiadywał rozrywkowym przedsiębiorstwem o niezwykłej sieci kontaktów.

Era tkliwych piosenek, wojna w Iraku i organizacje charytatywne

W takiej sytuacji niełatwo jest zachować przychylność krytyki i szacunek w środowisku niezależnego rocka. Jednak panowie Martin ~ Buckland ~ Berryman ~ Champion nie zapomnieli o istocie swojego zawodu. Album X&Y, choć brakowało mu wyraźnie do arcydzieła, którego klimat próbowała wokół wydawnictwa wytworzyć machina promocyjna, zebrał niezłe recenzje i nakład niemal równie wysoki, jak w przypadku poprzedniej płyty. Zawierał materiał wyraźnie ponad ówczesną średnia, którą już wtedy wyznaczały liczne zespoły garściami czerpiące z sukcesu Coldplay. W połowie dekady tkliwa piosenka z akompaniamentem fortepianu opanowała pop-rockowy rynek.

Jak przystało na lidera zespołu o ambicjach stadionowych, Chris od samego początku angażował się także w działalność charytatywną oraz happeningi na rzecz światowego pokoju. Otwarcie krytykował wojnę w Iraku. Coldplay od lat wspierają Amnesty International, wystąpili na koncercie Live 8, a niedawno podłączyli się pod akcję Paula McCartneya – Poniedziałki wolne od mięsa. Grupa wielokrotnie odmawiała udziału swoich piosenek w wielomilionowych kontraktach oferowanych przez wielkie komercyjne firmy. Złamała się dopiero za ofertą, bądź co bądź związanej pośrednio z muzyką, sieci iTunes. Przy tym, jak na standardy show-bizensu, trudno odmówić zespołowi pewnej skromności, dystansu do samych siebie. Buńczuczne deklaracje ustępują w przypadku Londyńczyków autoironicznym komentarzom. „Jesteśmy dopiero siódmym najlepszym zespołem świata” ~ powiedział kilka lat temu lider grupy, nagabywany przez dziennikarzy.

Umiłowani przez fanów i krytyków

To świetne lekarstwo na brytyjski kompleks niższości. Anglicy marzyli o takim scenariuszu. O formacji z jednej strony cytującej Kraftwerk w przeboju „Talk” i współpracującej przy nagrywaniu płyt z legendarnym Brianem Eno, z drugiej kompatybilnej z rzeczywistością amerykańskiego snu o pięknych, słynnych i bogatych. Nawet gdy Martin niechlubnie paraduje bez spodni na potrzeby skeczu w trakcie rozdania nagród europejskiego MTV w 2005 roku, jego zespół nadal uznawany jest za nowych rzeczników egzystencjalnego, humanistycznego rocka w duchu Echo and the Bunnymen czy wczesnych U2. Gdy rynek niemal zapomniał już o grupie Travis, drugiej wielkiej gwieździe New Acoustic Movement, ostatni album Coldplay Viva la Viva or Death and All His Friends przy pozytywnej opinii dziennikarzy, zdobywa status globalnego bestsellera 2008 roku.

Official Website

Dla grupy o tej skali popularności artystyczna passa może być gwarantem przejścia w realia nowej dekady bez utraty pozycji. Czy przygotowany na drugą połowę tego roku album zachowa balans między szacunkiem krytyki a wielomilionowym nakładem? Długo spekulowano nad kierunkiem, jaki obierze zespół. Wiadomo niewiele – jednym z producentów materiału ponownie został Brian Eno, a Martin obiecał standardowy zestaw tematów poruszanych w tekstach ~ „miłość, uzależnienie, zaburzenia obsesyjno – kompulsyjne, ucieczka oraz praca dla kogoś, kogo nie znosisz”. Wreszcie z początkiem czerwca opublikowano pierwszy singiel, bardzo typowe dla stylu zespołu Every Teardrop Is A Waterfall. Czy niespodzianki czekają zatem na samym longplayu? Nawet jeśli jest trochę prawdy w słowach Liama Gallaghera ~ „Coldplay? Wiecie, to nie jest rock’n’roll” ~ kwartet przyciąga dziś kilkukrotnie większą grupę fanów, niż nowe poczynania byłego wokalisty Oasis.  Jeśli dodamy, że Anglicy zagrają u nas po raz pierwszy ~ koncert zespołu [30.06.br, przyp.~b69s] stanowi jedną z największych atrakcji jubileuszowej 10-tej już odsłony Open’er Festival.- Marcin R. Nowicki/onet.pl [drobna korekta tekstu, linki oraz zdjęcia ~b69s]


Dodaj komentarz